O misie kaszy, która uratowała miasto

Wypadek kulinarny z efektem militarnym 

Pewnej nocy strażnik Tymmo pełnił służbę na jednej z trzebiatowskich baszt. Był głodny. Bardzo głodny. Wiedziała o tym jego żona, która przyniosła mu misę świeżo ugotowanej kaszy, by mógł się posilić. Jedak posiłek był zbyt gorący, by od razu go zjeść, dlatego Tymmo postawił go na blankach wieży, by nocna bryza szybciej schłodziła danie.

Przechodził się niecierpliwie w te i wewte, czekając aż będzie mógł zjeść. W pewnym momencie niefortunnie trącił naczynie z jedzeniem i to przeleciało przez krawędź, spadając w dół. Ku zaskoczeniu strażnika, zamiast dźwięku rozbijanej misy, usłyszał krzyk. Wyjrzał na blanki i ujrzał oddział gryficki, który chciał z zaskoczenia zaatakować nocą miasto. Gorąca kasza wylądowała prosto na głowie dowódcy podjazdu.

W odpowiedzi na jego przerażone krzyki, oddział wycofał się, myśląc że ma do czynienia z jakąś nową bronią obrońców. Miasto zostało uratowane, głodny Tymmo został bohaterem, a baszta, na której rzecz się działa, po dziś dzień nosi nazwę Baszty Kaszanej.

Inna wersja

Według innej wersji żona Tymmo przybyła na basztę, by przyłapać męża z kochanką. I rzeczywiście udało się jej to! Gdy ujrzała ukochanego w objęciach obcej kobiety, chwyciła pierwszą lepszą rzecz w zasięgu rąk i cisnęła w stronę kochanków. Był to akurat garniec kaszy, która gotowała się dla straży nocnej. Kochanka Tymmo uchyliła się jednak od spożywczego pocisku, który poleciał za mury. Dał się słyszeć krzyk z dołu i dalej historia potoczyła się jak w głównej wersji legendy.

Źródła

Związane miejsca
Trzebiatów
gmina Trzebiatów
Miasto na Pomorzu Zachodnim

W pobliżu