Bagiennik biebrzański
Pewnego dnia rybak z Brzostowa nazwiskiem Mocarski łowił ryby z łodzi na Biebrzy. Szczególnie zaczaił się na olbrzymiego suma, którego podobno widziano w ostatnie dni w okolicy. Noc już zapadła, ale Mocarski nadal czekał. W końcu ryba chwyciła. Od razu wiedział, że to duża sztuka, nie ma więc sensu próbować jej od razy wyciągać — najpierw trzeba było ją zmęczyć.
Gdy linka, na której miał haczyk, prawie cała zniknęła w biebrzańskiej toni, zaciął. Wtedy sum zaczął walczyć. Rybak owinął sobie sznur wokół dłoni, by go nie stracić, i pozwolił drapieżnej rybie ciągnąć swoją łódź przez wiele kilometrów, nim ta opadła z sił i dała się wyciągnąć. Zdobycz była niezwykła, więc Mocarski z dumą chwalił się każdemu złowionym okazem.
Radość jednak szybko przerodziła się w niepokój. Owinięta wokół dłoni linka werżnęła się podczas walki rybakowi w dłoń. Rana wyglądała początkowo powierzchownie, jednak z czasem zaczęła się jątrzyć i śmierdzieć. To zwykle oznaczało rychłą śmierć, o ile nie zostanie amputowana.
Mocarski udał się po radę do miejscowej szeptuchy. Ta zdradziła mu sekret jak może uratować i rękę, i życie. Nocą rybak przeprawił się na drugą stronę rzeki, gdzie rozpoczynały się ciągnące się na wiele kilometrów mokradła. Rozłożył tam wędzonego węgorza, rozpalił też ogień z dębowych liści. Po tym wszystkim owinął sobie głowę starannie płótnem.
Po dłuższym oczekiwaniu usłyszał sapanie i odgłos ciężkich kroków. Zerknął spod płótna, by ujrzeć potwora o żabiej głowie, który zabierał się do pałaszowania przygotowanej mu ryby. Przestraszony rybak szybko poprawił swoją maskę, wiedząc że oddech bagiennika jest silnie trujący. Wtedy bestia ujrzała go. Ryknęła i opluła go mazistym jadem. Widząc jednak, że intruz nie walczy, porwała resztkę ryby i zniknęła gdzieś w torfie, pozostawiając po sobie jedynie wydobywające się na powierzchnię bąbelki.
Mocarski jeszcze dłuższą chwilę pozostawał bez ruchu, jednak kiedy zrozumiał, że jest bezpieczny, ostrożnie odwinął płótno z głowy. Ociekało ono wręcz jadem bagiennika, który jednak — zgodnie z zaleceniami szeptuchy — można było zamienić w leczniczą maść. Rybak nie tylko nie stracił dłoni, ale miał ponoć dożyć prawie stu lat, do końca życia wypływając na Biebrzę i łowiąc ryby.
Źródła
- Bagiennik biebrzański (Ciekawe Podlasie i okolice)
- Legenda bagiennika biebrzańskiego (Legendy Polskie)