Przejęcie kościoła św. Elżbiety

O tym jak chciwość i nieumiarkowanie doprowadziły do straty kościoła 

Mistrz zakonu krzyżowców od Św. Macieja, Erhard Scultetus, mimo swego duchownego stanu był człowiekiem niestroniącym od przesiadywania w gospodzie przy winie oraz hazardzie. Pewnego razu spotkał w swojej ulubionej oberży protestanckiego radnego miasta Heinricha von Rybischa. Od słowa do słowa zasiedli do wina i gry w kości.

Szczęście zdawało się sprzyjać Erhardowi. Wygrywał partię za partią, pijąc też coraz więcej. W końcu Heinrich zaproponował ostatnią partię. Jako stawkę położył na stole złoty łańcuch tak długi, że gdy wkładał go na szyję, ten sięgał aż do ziemi. Scultetus niedługo się zastanawiał jak podbić stawkę. Ze swojej strony postawił prawa do kościoła św. Elżbiety na wrocławskim rynku. Kości zostały rzucone, lecz tym razem wygrał radny. Kościół przeszedł na własność protestantów.

Niedługo potem w wyniku wichury runął hełm wieńczący jedną z wież. Katolicy mówili, że to kara boska za przejęcie ich kościoła, protestanci zaś upatrywali boskiej interwencji w tym, że nikt w katastrofie nie zginął.

Źródła


W pobliżu