Długi węgorz

O złym węgorzu, terroryzującym mieszkańców Tolkmicka 

Wkrótce po założeniu miasta, zwanego przez wieki miastem ceramików, dręczył tolkmiczan jak zły sen potwór pływający w głębinach Zalewu Świeżego. Był to ogromny węgorz, zawsze nienasycony, niedopity i skory do figli, od których ciarki przechodziły skórę. Uwielbiał przewracać małe rybackie łodzie żaglowe, zwane Lomme, a rybaków przytapiał lub przyduszał, tak że nieliczni uchodzili z życiem. Nie chodziło mu wcale o złowione przez nich ryby, przeciwnie, nie znosił ich i wyrzucał zawsze cuchnący już dorobek połowów na tolkmickie plaże. Ot, zabawiał się po prostu w ten niegodziwy sposób i rechotał potem z głębi podwodnych czeluści. Wreszcie dał się obłaskawić, ale zażądał w zamian, by mu piwo i ulubione zepsute mięso krów zostawiać na Świętym Kamieniu, ilekroć przyjdzie mu ochota na ucztowanie w towarzystwie wstrętnych, pozieleniałych od starości syren. Miał przy tym potwór wymagania jak nie przymierzając jakiś car czy inny cesarz. Musieli mu mieszczanie wyszlifować powierzchnię Świętego Kamienia, żeby przypominała stół biesiadny, a w cegielni miejskiej wypalili wielki dzban do piwa i misę do jadła.

Transport tej ogromnej zastawy zajął kilkanaście dni i przypominał budowę egipskich piramid. Toczono naczynia po drewnianych balach na brzeg, potem holowano w kilkanaście łodzi, wreszcie ustawiono za pomocą specjalnie wybudowanego dźwigu. Czy to wszystko rzeczywiście warte było zachodu?

Otóż nie. Węgorz jadł i pił na koszt tolkmiczan, z czego robił się jeszcze większy i straszniejszy, żwawszy – a przez to bardziej skory do swawoli. Wprawdzie nikogo ze swoich dobroczyńców już nie uśmiercił, jednak łodzie nadal przewracał i zatęchłe ryby zostawiał na brzegu. Wszyscy mieli w końcu dość i postanowili pozbyć się monstrum.

Obiecano mu specjalną ucztę, wystawną jak nigdy dotąd, tłumacząc że nadchodzi święto związane z okrągłą rocznicą założenia miasta. W wielkich kadziach warzono miesiącami mocne czerwone piwo, a zarżnięte bydło faszerowano wiadrami ziół, używanych przez baby na przywołanie snu. Wreszcie wybrano niezwykle upalny letni dzień i całą przygotowaną strawę zawieziono na kamień.

Węgorz wychylił się z głębin w okamgnieniu i rzucił na wyborne smakołyki. Piwo tak mu smakowało, że nie poczęstował nawet pląsających przy nim syren, wlewał w siebie i wlewał, od czasu do czasu zakąszając, aż się biednym tolkmiczanom zimno zrobiło z obawy, że za mało trunku przygotowali. Jednak nie… w pewnym momencie gad znieruchomiał, po czym padł jak długi, wywołując falę, która zmyła gapiów z brzegu. Żwawo się jednak pozbierali, zasiedli w łodzie, zahaczyli ogromne cielsko na haki i wywlekli na brzeg. Rozciągnęli przeogromnego węgorza wzdłuż wybrzeża i tak długo po nim chodzili, aż go wdeptali w ziemię. Tak powstała droga wiodąca z Tolkmicka na zachód, do leśnictwa Wieck (dziś Święty Kamień), nazywana na pamiątkę Der lange Aal (Długi Węgorz).

Źródła

Związane miejsca
Tolkmicko
gmina Tolkmicko
Miasto nad Zalewem Wiślanym

Inne legendy:


W pobliżu