Bazyliszek
Przy warszawskim rynku znajdowała się kuźnia Melchiora Ostroga. Wykonywano w niej wiele ważnych zamówień, a to dla książąt, a to dla króla. Płatnerz i jego pomocnicy zawsze mieli pełne ręce roboty. Cierpiały na tym jego dzieci, Maciek i Halszka, nudząc się przeraźliwie. Dlatego Maciej czasem pozwalał im iść na niedaleki rynek, gdzie zawsze działo się dużo ciekawych rzeczy.
Tak też było tego feralnego dnia. Płatnerz jak zwykle zabronił im zbliżać się do strasznego domu na Krzywym Kole, ale w końcu puścił dzieciaki. Na rynku mieniło się kolorami, zapachami i dźwiękami. Uwagę przykuwał przede wszystkim Cygan z tresowanym niedźwiedziem. Tam też dzieci poznały Walusia Klepkę, ich kompana zabaw i syna bednarza.
Obejrzeli występ do końca, chwilę potem pochodzili jeszcze po straganach, jednak szybko zaczęli się nudzić. Wtedy Waluś, urwis z natury, zaproponował nowe zajęcie:
– Coś wam pokażę, trzeba będzie tylko wejść do opuszczonej piwnicy — i zaczął ich ciągnąć w stronę zakazanego domu na Krzywym kole.
Dzieci płatnerza protestowały, mówiąc że tam straszy i ojciec im zabronił, jednak oczywiście ciekawość wygrała. Dodatkowo Waluś przekonał ich, że można tam znaleźć wiele warte błyskotki. Na pewno przynosząc kilka takich ojcu sprawią, że wybaczy im złamanie jego zakazu.
Drewnianymi połamanymi schodami zeszli do piwnicy, gdzie szybko opadła ich ciemność, rozświetlana jedynie przez mały prostokąt światła — uchylonych drzwi, przez które weszli. Waluś prowadził, rodzeństwo szło za nim. Szybko Halszka zaczęła popłakiwać i wołać, że chce wrócić, a i Maciek wtórował jej, zachęcając do wyjścia z ciemnych lochów. Waluś jednak nie chciał nawet o tym słyszeć.
– Tu w ogóle nie straszy, to bujdy – wykrzyknął, i aby udowodnić prawdziwość swoich słów, chwycił klamkę jednych z zamkniętych drzwi do bocznych pomieszczeń i otworzył je.
Natychmiast jak długi padł bez ruchu na podłogę. Z otwartych drzwi powiało zgnilizną, a gdy zajrzeli do środka, Maciej i Halszka dostrzegli potwora – ni to koguta, ni to węża z łapami o ostrych kolcach. W głowie miał parę świecących czerwonych oczu, którymi wpatrywał się w ciało leżącego martwo Walusia.
– To bazyliszek – rozpoznał na podstawie zasłyszanych opowieści Maciek. – Na kogo spojrzy, tego zabije.
Korzystając z tego, że potwór nie zauważył ich jeszcze, wycofali się głębiej do piwnicy i zaszyli w jednym z pomieszczeń. Halszka zaczęła cicho łkać, Maciek próbował ją uspokoić, by potwór ich nie usłyszał. Tak trwali w ciemności przez wiele godzin.
W pewnym momencie usłyszeli głosy z ulicy. Rozpoznali głos służącej Agaty, która opiekowała się nimi czasami. Dyskutowała z kimś czy widział dzieci płatnerza. Ktoś mówił, że widział, jak schodziły do piwnicy nawiedzonego domu. Zeszła i służąca, nawołując ich. Słyszeli jej głos wyraźnie, słyszał go również bazyliszek, który wylazł ze swojego leża. Wtem służąca krzyknęła krótko i znów zapadła śmiertelna cisza.
Okrzyk słyszeli również zebrani na ulicy ludzie. Domyślili się co się stało i rozpierzchli się, ostrzegając innych. Doszły i smutne wieści do uszu Macieja. Wraz z tłumem wzburzonych mieszkańców pobiegli do pracowni czarnoksiężnika Hermenegildusa Fabuły. Ten zafrasował się na wieść o strasznym bazyliszku, jednak po chwili wymyślił jak zaradzić sytuacji. Udał się do ratusza, gdzie poprosił aby oddano mu do dyspozycji jednego z winnych ciężkich przestępstw więźnia. Akurat był pod ręką niejaki Jan Ślęzak, który miał być wkrótce prowadzony na śmierć. Czarnoksiężnik w towarzystwie burmistrza zaproponowali mu układ: jeśli pomoże zgładzić bazyliszka, jego wina zostanie zapomniana, a on sam puszczony wolno.
Nie mając wielkiego wyboru, zgodził się Jan na taki układ. Hermenegildus kazał obwiesić go zwierciadłami i tak przygotowanego posłali go do piwnic pod Krzywym Kołem. Po pewnym czasie dały się słyszeć straszne ryki i krzyki, które szybko jednak ucichły. Wyszedł w końcu chwiejnym krokiem Ślązak, potrząsając nabitym na włócznię łbem bazyliszka.
Głowę potwora obniesiono po całym mieście, na znak zwycięstwa. W tym samym czasie do piwnicy wbiegli z pochodniami płatnerz i jego żona, szukając dzieci. Odnalazły się całe i zdrowe, choć nie lada przerażone. Jana Ślęzaka puszczono wolno, nawet na pożegnanie dając mu nagrodę ze skarbów znalezionych w piwnicach.
Źródła
- Artur Oppman, Bazyliszek
Związane miejsca
W pobliżu
- Bagno Cichowąż (26 km)
- Mogilny Mostek (28 km)
- Zamek w Czersku (39 km)
- Warka (52 km)
- Płońsk (81 km)
- Sochaczew (86 km)